Maj 2018
Mieć
dwadzieścia dwa lata i być czterokrotnym mistrzem olimpijskim.
Żyć
sobie beztrosko samemu, bez żadnego faceta, co jest równoznaczne z
brakiem zobowiązań wobec drugiej połówki.
Być na
studiach i otrzymywać co roku stypendium sportowe i naukowe.
Czy na
tym polega życie idealne?
Jeśli
tak, to moje takie jest.
***
Była
piękna wiosna. Taka, o jakiej się marzy, kiedy czasem w maju pada
śnieg. Słońce świeci, temperatura przewyższa 25 stopni, a ptaki,
chyba już zmęczone zimą, która swoją drogą trwała do kwietnia,
śpiewają coraz to nowe pieśni, brzmiące niczym arie operowe we
francuskich operach.
Siedziała
na ławce przed akademikiem, popijając czarną, mocną kawę, z
której, dopiero co zaparzonej przez ekspedientkę pobliskiej
kawiarni, ulatywała para. Konstancja przyłożyła nos do
plastikowego kubka i powąchała czarną bez cukru. Uśmiechnęła
się sama do siebie.
Życie
studentki nie jest takie złe, jakby się mogło wydawać. O ile
oczywiście dostajesz stypendia i, co jest z tym jednoznaczne, uczysz
się.
Konstancja
studiowała medycynę. Zabawne, czyż nie? Mistrzyni olimpijska na
uniwersytecie medycznym. Ale cóż, ma się w życiu wiele pasji,
poza tym nie wiadomo, co przyniesie jutro. Równie dobrze możemy
nabawić się kontuzji, która raz na zawsze wyeliminuje nasze
marzenia o sporcie. Możemy także przestać się rozwijać pod
względem sportu i stanąć na pewnym szczeblu, którego już nie
przekroczymy. I co dalej? Po AWF-ie zostaniemy nauczycielami wuefu?
Jednego dnia mistrz olimpijski, drugiego nauczyciel? Chyba żaden ze
sportowców nie chciałby tak skończyć.
Więc
trzeba się rozwijać pod wieloma względami. Można robić studia
zaoczne i jednocześnie trenować lub, tak jak Konstancja, ustawiać
sobie treningi tak, aby nie kolidowały z wykładami i zaliczeniami.
Dla
chcącego nic trudnego. Po prostu trzeba wprawić w ruch swoje kości
i zacząć coś planować. Przez całe życie nie będziemy przecież
zawodowymi sportowcami. Po przekroczeniu pewnej granicy wiekowej,
musimy zejść ze sceny.
Tylko
trzeba wiedzieć, kiedy jest najlepszy moment na dokonanie tego
czynu.
Zaczęła
się zastanawiać, co by było gdyby jej życie potoczyło się
inaczej. Gdyby nigdy nie zaczęła trenować pływania, gdyby
przykładowo trenowała koszykówkę.
Nie,
sport zespołowy to coś nie dla niej.
Nawet na
sztafetach dostaje załamania nerwowego jak znajoma z klubu przegra z
przeciwniczką na swojej zmianie. Konsta zawsze płynie ostatnia.
Tylko, że nie zawsze można nadrobić stratę. Czasem, jeśli
przykładowo mamy opóźnienie 25 metrów, czyli jednej długości
basenu, nie jest to możliwe, żeby wyprzedzić dziewczynę płynącą
na pierwszej pozycji. No chyba, że zakładamy sytuację, że pływamy
2 czy nawet 3 razy szybciej od rywalki. Wtedy to jest możliwe.
Ale bez
przesady proszę państwa, zazwyczaj poziom jest wyjątkowo
wyrównany, szczególnie dziewcząt na ostatniej zmianie.
Była
dziewiąta rano, miała więc jeszcze dwie godziny do wykładu.
Stwierdziła, że nie powinna się obijać, więc najlepszym
rozwiązaniem byłoby przejście się na spacer. Wróciła do
akademika, aby odłożyć zbędne rzeczy i wolnym krokiem powędrowała
w stronę parku.
Mimo że
siedziała na krakowskiej ulicy myślami była daleko. A już na
pewno nie w Krakowie. Zaczęła przypominać sobie wszystko, co w jej
życiu się przytrafiło.
Po
wyjeździe z Bełchatowa nie znalazła swojej miłości już nigdy.
Zawsze była singielką i, zważając na jej liczne treningi i
wyjazdy, nie przeszkadzało jej to. Kochała swoje życie takim,
jakim było i nie zwracała uwagi na mało ważne rzeczy. Często
odwiedzała tatę, który po rozwodzie z jej matką przeprowadził
się do Katowic. Do matki jeździła dość rzadko, stwierdziła, że
nie ma po co.
Przyjechała
do Krakowa na studia, na jeden z najlepszych uniwersytetów
medycznych w Polsce i na świecie.
Przyjechała
tu studiować, nie balować, przez co znów odstawała od reszty.
Na
szczęście znalazła sobie przyjaciółkę, na którą może liczyć
o każdej porze dnia i nocy i której nie przeszkadza fakt, iż
Konsta nie jest duszą towarzystwa.
Mogłoby
się wydawać, że jej życie było w wprost idealne, a ona tak
bardzo szczęśliwa.
Ale czy
na pewno tak było?
***
Żył z
dnia na dzień, z sekundy na sekundę, z tygodnia na tydzień. Miał
wiele dziewczyn, ale spotykały się one z nim tylko po to, aby być
głównym ośrodkiem zainteresowań. Został cenionym na świecie
siatkarzem, którego znał każdy szanujący się kibic. Grał
początkowo, po wyjeździe z Bełchatowa, w Warszawie, a potem po
dłuższym namyśle przeprowadził się do Kędzierzyna i tam zaczął
trenować.
Tak więc
jego życie było pełne zmian.
Jedna
jednak nie nastąpiła i prawdopodobnie nigdy nie nastąpi.
Mianowicie
tęsknota i ból.
Wciąż
żałował tego, co zrobił prawie pięć lat temu, podczas gdy ona
pewnie już o wszystkim zapomniała. On jednak nie umiał zapomnieć,
zapewne ze względu na to, że było to wszystko jego winą. I choć
chciał przestać obarczać się tymi wspomnieniami, nie mógł
przestać. Takie coś, siedzące w jego sercu czy też umyśle, co
nie pozwalało wymazać tego z pamięci. Żył z tym, bo cóż innego
mógł zrobić!, ale nie był już tym samym chłopakiem. Starał się
uważać na słowa i czyny, starał się nie ranić, starał się być
ideałem.
Jednak
nie istnieje człowiek idealny.
Każdy
ma dla siebie swój ideał, lecz nie jest możliwe być ideałem dla
wszystkich.
Ulice
błyszczały w blasku słońca. Była cudowna pogoda. Nie da się
tego po prostu opisać.
Postanowił
zrobić sobie tygodniowe wakacje i pojechać do tego fascynującego
miasta.
Szedł w
stronę Wawelu i zobaczył dziewczynę.
Kurde,
masz zwidy, człowieku! - pomyślał.
Ale
chwilę, czy to możliwe, żeby na świecie żyły dwie takie same
osoby? Tak bardzo do siebie podobne? Ale to ona! Cholera jasna,
przecież! Jak mógł jej nie rozpoznać!
Przeznaczenie?
W końcu,
gdyby przeznaczenie nie istniało, to jakim cudem spotkaliby się po
tylu latach?
Matko
Święta!
***
Siedziała
na ławce, rozmyślając dalej.
Wciąż
pamiętała Maćka.
Pamiętała
jego uśmiech, sposób w jaki trzymał ręce w kieszeni, jak mieszał
się, kiedy zadano mu niezręczne pytanie, jak nie rozumiał co się
do niego mówiło i robił wtedy dziwną minę, jak przedrzeźniał
ją, jak się łaskotali, jak rozmawiali na dachu jej domu o
wszystkim i o niczym i jak było im dobrze.
Ale
pamiętała też jego ucieczkę.
To, że
wciąż nie poznała powodu, dla którego Maciek ją zostawił i nie
odezwał się do niej już nigdy.
-Kurde,
Konsta, nie rozklejaj się – skarciła się w myślach. - Znowu!
Sięgnęła
do torby, szukając chusteczki higienicznej.
-Proszę
– usłyszała znany sobie głos. Podniosła głowę i nie wierzyła
swoim oczom.
- Pamiętasz mnie jeszcze?
- Pamiętasz mnie jeszcze?
_____________________________-
:)))
Witajcie!
Wracam po dość długiej nieobecności z nowym rozdziałem.
Jak już pewnie wiecie, jest to przedostatni rozdział. Następny tj.10 będzie epilogiem.
Większość z Was twierdziła, że Maciek wróci do Bełchatowa i wszystko wytłumaczy Konstancji. No i poniekąd miałyście rację.
Spotkali się znowu :)
Napiszcie, co myślicie i do zobaczenia niebawem.
PS. Basiu wszystkiego najlepszego! <3 :**
Witajcie!
Wracam po dość długiej nieobecności z nowym rozdziałem.
Jak już pewnie wiecie, jest to przedostatni rozdział. Następny tj.10 będzie epilogiem.
Większość z Was twierdziła, że Maciek wróci do Bełchatowa i wszystko wytłumaczy Konstancji. No i poniekąd miałyście rację.
Spotkali się znowu :)
Napiszcie, co myślicie i do zobaczenia niebawem.
PS. Basiu wszystkiego najlepszego! <3 :**
Kurcze kolejne zaskoczenie dzisiaj, serio. Tego to ja się nie spodziewałam, tyle czasu już minęło. teraz to mnie cholernie zaciekawiłaś i będę czatować ciągle, czy nie dodałaś nowego. Ale jak to już koniec? Trudno będzie się rozstać z tym opowiadaniem. Mam nadzieję, że zaczniesz pisać nowe. Zapraszam do siebie i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńChciałam, żeby był element zaskoczenia, kocham takie rzeczy :)
No niestety, już koniec. Też mi troszkę przykro, ale cóż zrobić... Wszystko kiedyś musi się skończyć xd
Zacznę pisać nowe w wakacje, ale zacznę publikować wraz z nowym rokiem szkolnym :)
Szaaatan, szatan, szatan, szataaaann!
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj odkryłam, że dodałaś, przepraszam i dziękuję za życzenia z opóźnieniem :P
Jak pięknie, jak romantycznie... ;_; Nie dziwię się Konstancji, że wybrała medycynę, choć sama w jej przypadku zajęłabym się sportem... W końcu zajebisty talent. No ale jak się ma banię do medycyny,i to i to dobre :P
Mam nadzieję, że wszystko sobie wytłumaczą i będą w końcu razem.. Czekam na kolejny rozdział! ;*
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńNastępny rozdział ukarze się pod koniec roku szkolnego, będę miała trochę czasu, aby nad nim popracować.
Pozdrawiam i również czekam na nowe rozdziały u Ciebie! :*
Chlip, chlip że niby już koniec? :c Po pięciu latach to uczucie dalej w nich siedzi. Choć Konsta ma przed oczami to co zrobił i tak darzy go ogromnym uczuciem. Chwała za to ,że to w nich przesiedziało aż tyle, czyli naprawdę wielka miłość :)Jejciu mam ogromną nadzieję ,że to wszystko skończy się tak jakbym chciała czyli wielkim come backiem choć szczerze, spodziewam się wszystkiego.
OdpowiedzUsuńŚciskam i zapraszam serdecznie na urywek numer pięć na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/06/urywek-piaty.html :*
No niestety, koniec :C
UsuńMasz poniekąd rację. Skoro to uczucie trwa w nich po 5 latach, to znaczy, że to naprawdę musi być wielka miłość.
Ale czy przetrwa?
Dowiecie się niebawem :))
Dziękuję, już przeczytałam i skomentowałam :**
Nieee.
OdpowiedzUsuńNapisałam się, komentarz długi i coś kliknęłam, znikło.
Cała ja.
Postaram się spisać to w telegraficznym skrócie. ;)
Boże. Ten rozdział jest cudowny, jeden z najlepszych, jakie czytałam. Na pewno w pierwszej trójce. ;) Nie wiem, co jest w nim takiego - może to, że tak świetnie ujęłaś to wszystko? Nie potrafię tego lepiej uzasadnić.
Wiedziałam, że muszą się jeszcze spotkać, nie spodziewałam się tylko, że nastąpi to po aż tak długim okresie czasu i że akurat w Krakowie. ;) Mogę z Konstą przybić piątkę, bo choć mistrzynią nie jestem, to też chcę się wybrać na medycynę. Mam nadzieję, że na marzeniach się nie skończy. Muszę tylko zabrać się za rozszerzoną biologię i chemię i to od zaraz.
Aż nie mogę doczekać się na epilog. Nie będę tutaj siać lamentu, że to już koniec i mi szkoda, choć tak jest. Po prostu wiem z doświadczenia, że czasami trzeba coś zakończyć, taka naturalna kolej rzeczy i nie ma co się z tego powodu smucić, tylko przywyknąć.
Kilkakrotnie też tak miałam i doprawdy, jest to dość frustrujące.. : C
UsuńDziękuję Ci bardzo. Jest to również jeden z moich ulubionych. Ale chyba póki co, najulubieńszym dla mnie będzie epilog <3
No tak, logiczne było, że się spotkają, w końcu jak miałabym inaczej zakończyć to opowiadanie? Tak czy owak by się spotkali
Również chciałabym pójść na medycynę.
Piąteczka!
Pozdrawiam :)
piętnastka: http://nad-przepasciaa.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na urywek numer sześć na http://oublier-soi.blogspot.com/2013/06/urywek-szosty.html :*
OdpowiedzUsuń1. Weszłam- O, nowy rodział.
OdpowiedzUsuń2. Czytam- CZY TY..?! JAK.. ALE... CO?! ROZDZIELIŁAŚ ICH!? NIENAWIDZĘ CIEĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘE NO JAK MOGŁAŚ IM TO ZROBIĆ?! CZY TY MASZ SERCE, KOBIETO?!
3. Kończę czytać- Dobrze, że się spotkali. Wiedz, że otarłaś się o ŚMIERĆ, i to śmierć z moich rąk.
No nie wierzę, że na 5 lat ich rozdzieliłaś! Gdzie Twoja dusza?! XD
no nie mogę nie mogę nie mogę
powinnam Cię znienawidzić. Ale to dobrze, że już się spotykają :D
I rozdział jest świetny, ale...JAK MOGŁAŚ?!
u mnie ósemka i nie jest tak radykalnie! :D
zapraszam na un-poco-de-amor.blogspot.com
Hahaha xD
UsuńPrzykro mi, że mnie znienawidziłaś :'( Ale cóż, nie mogłam inaczej, przykro mi xD
Nie mam duszy, przepraszam :)
Dzięki, zajrzę :>
Wiedz, że dzisiaj znienawidziła Cię też jeszcze jedna osoba, którą jestem ja i miałam dokładnie takie same wrażenia jak Chimera. Dobrze jednak, że zakończyłaś tak jak zakończyłaś. No to chyba na tyle.
OdpowiedzUsuńZapraszam też na
volleyball-lost-dreams.blogspot.com