-Hm...
To genialny pomysł! - Konsta nie wierzyła, że wymyśliła to jej
mama.
-Więc
zróbmy tak. Pójdziesz teraz na spacer, pomyślisz, co powiesz, a
potem wrócisz i to nagrasz, ok? - Konstancja przytuliła się do
swojej mamy.
-Mogłabyś
być taka zawsze – uśmiechnęła się.
-Wiem,
wiem. Ale jak już nagrasz wiadomość to będziesz musiała
sprzątnąć cały dom – wyszczerzyła się.
-Wiedziałam,
że jest jakiś haczyk! - wykrzyknęła Konsta. - Zawsze jest jakiś
haczyk.
-Taka
już jestem.
-Czyli
wspaniała. Wiesz, że cię kocham, prawda?
-Wiem,
dziecko, wiem - matka i córka przytuliły się do siebie.
-Dobra,
idę. Do zobaczenia.
Konstancja
wyszła z domu.
Rześkie
powietrze uderzyło ją w twarz, gdy odwróciła się po zamknięciu
drzwi.
Tak, to
jest to, powietrze po deszczu... Kto nie kocha takiej atmosfery?
-Hej!
Kostka! Gdzie idziesz? - usłyszała gdzieś wysoko nad sobą.
-Na
spacer. Idziesz ze mną?
-Jasne,
poczekaj sekundkę.
Po
chwili Maciek pojawił się obok Konsty. Szli w ciszy, którą
przerywały tylko ćwierkoty ptaków i deszczowe uderzenia
pozostałych w rynnach kropel o parapety domów. Było cudownie, a
chmury zaczęły powoli ustępować miejsca promykom słońca. Piękna
pogoda zaczęła stawać się faktem. Nawet deszczowy humor
Konstancji zaczął powoli przeradzać się w optymistyczną jego
wersję. Czy to nie zabawne jak bardzo pogoda na nas wpływa?
-Wiesz
co? - zaczęła Konsta. - Moja mam wpadła na pewien pomysł.
-Dotyczący
czego?
-Marleny.
-Na czym
polega? - dopytywał się chłopak.
-No więc
moja mama wymyśliła, że nagram wiadomość. Wiesz, taką krótką,
kilkuminutową. A następnie wyślę ją pocztą do mamy Marleny, a
ta odtworzy to Marlenie. Raz dziennie będę nagrywała owe
wiadomości i wtedy może będzie jakaś minimalna szansa, że Marlka
się obudzi.
-Marlka?
-Zdrobnienie
– Konstancja uśmiechnęła się na to miłe wspomnienie. - Co o
tym sądzisz?
-Myślę,
że to jest świetny pomysł!
-To
dlaczego masz taką kwaśną minę?
-Bo się
wystraszyłem.
-Czego?
-Że
będziesz chciała wrócić do Warszawy.
-Spokojnie,
nie ma tego w moich planach – Konsta uśmiechnęła się. - A co
tęskniłbyś za mną?
-Nawet
nie wiesz jak mocno – chłopak dopiero po chwili zdał sobie sprawę
z gafy, którą popełnił. Dziewczyna jednak zaśmiała się lekko i
stając w miejscu powiedziała.
-Ja za
tobą też bym się stęskniła – Konsta podeszła do Maćka i
przytuliła go. Pierwszy i miejmy nadzieję nie ostatni raz. Chłopak,
mimo że zaskoczony zaistniałą sytuacją, odwzajemnił uścisk i
trwali w takim geście przez kilkanaście sekund. Nagle Maciek poczuł
coś zimnego na swoim ramieniu.
-Hej,
Kostka, ty płaczesz? - dziewczyna otarła łzę spływającą jej po
policzku.
-Nie,
skądże.
-Co się
stało?
-No bo,
wyobraziłam sobie, co by było, gdybym została w Warszawie i się
tu nie wprowadziła. I tak mi się przykro jakoś zrobiło.
-Nie
poznalibyśmy się.
-To
smutne.
-Chodź
mała pod wierzbę, bo zaczyna padać – zmienił temat Maciek.
-Mała?
Mam metr siedemdziesiąt dziewięć i dziewięć
milimetrów wielkoludzie!
-A ja
tylko jakieś dwadzieścia centymetrów więcej – wyszczerzył się
chłopak.
-Ale to
się nie liczy.
-A
czemuż to nie?
-Bo ty
jesteś siatkarzem, więc musisz być wyrośnięty.
-Ja ci
dam wyrośnięty, ty jędzo mała! - zaśmiał się chłopak i takim
oto sposobem dwójka nastolatków przemieniła się w przedszkolaki,
biegające pod deszczem i śmiejąc się non stop.
„Co ja
bym bez niego zrobiła w Warszawie?!” - pomyślała Konsta.
Tydzień później.
Szósty września.
No
pięknie. Ogromne gratulacje dla mamy Konsty za przenoszenie swojego
dziecka z jednej szkoły do drugiej w klasie maturalnej. Proszę
państwa, powitajmy ją gromkimi brawami! Mistrzyni logiki!
Konstancja
prychnęła niezadowolona.
Dni
dłużyły się niemiłosiernie. Dzień za dniem, godzina za godziną,
tydzień za tygodniem.
Pogoda wcale a wcale się nie poprawiła.
Pogoda wcale a wcale się nie poprawiła.
Podobnie
jak humor Konsty.
Codziennie
nagrywała wiadomości dla Marleny, ale nie miała pewności, czy
mama Marleny je naprawdę odsłuchała.
-Konsta!?
-Tak?
-Czas
nagrać kolejną wiadomość!
-Idę!
Pędzę niczym spłoszona sarna po łące*.
Zeszła
do krzyczącej z dołu matki.
-Gotowa?
* epitet zapożyczony od Basi, pozdro przyszła siostro siostry Wojtka :)
* epitet zapożyczony od Basi, pozdro przyszła siostro siostry Wojtka :)
_________________________________
Nie bić!
Wiem, że to jest okropne niedopracowane i niesprawdzone. I w ogóle beznadziejne, ale wybaczcie, tak troszkę nie miałam czasu.
A teraz tłumaczę czemu nie miałąm czasu.
Jutro (tj.15.05) wyjeżdżam na Zieloną szkołę, więc wiecie, pakowanie się i te sprawy pluus jeszcze cały weekend przeleżany w łóżku z powodu choroby -,-
tak więc wyjeżdżam do Włoch i nie będę miała jak tam publikować. Najwcześniej więc możecie się spodziewać nowego rozdziału pod koniec maja lub na początku czerwca (może wam zrobię niespodziankę na dzień dziecka hehe xD )
Tak więc, do zobaczenia i miłych dni w szkole (heheh) :)
pozdrawiam
Ta mama Konsty to jednak ma głowę kiedy trzeba, świetny pomysł. No i w końcu coś z Maćkiem minimalnie do przodu poszło z czego się bardzo cieszę ;) Serio? Początek czerwca? Serio? Dobra jakoś dam radę, chyba.
OdpowiedzUsuńP.S ale ci dobrzee wyjeżdżasz sobie, a my mamy w szkole siedzieć. Co za sprawiedliwość! A tak na serio to udanej wycieczki :) Pozdrawiam ;)
Mama Konsty, masz rację, jest dość pomysłową kobietą :)
UsuńCoś minimalnie ruszyło, ale co z tgo wyniknie.... Tego nie wie nikt xD
Hehhehe, sprawiedliwość (cytując moją nauczycielkę angielskiego) można znaleźć tylko w słowniku pod literą "s"
Dziękuję, była bardzo udana. :)
Wcale nie jest beznadziejny! Jest krótki, to prawda, ale nie beznadziejny. Ani nie niedopracowany. Beznadziejna to jesteś ty jak gadasz głupoty!
OdpowiedzUsuńNie no, nie wierzę, Zielona Szkoła? We Włoszech? Ale ci zazdroszczę. XDD (si, si, odwala mi)
"I co będziecie tam robić? Grać w siatkówkę, hehe?"
Nie wytrzymam do czerwca, nie denerwuj mnie :) Ma być zaraz po zielonej i tego dopilnuję ;*
+Mój epitet, dziękuję! :D (to było na temat mojego ulubionego nauczyciela który wącha trej i mówi, że u nas pracuje, tak?)
No iii.. Popiszę się, hahahe. "Szwagierka to siostra współmałżonka" Czyli, szwagierka siostry Wojtka! :P (źródło: wikipedia, oczywiście)
Pozdrawiam :*
Beznadziejny. Koniec. Kropka.
UsuńSerio? Odwala ci? Nie, nie wpadłabym na to moja WSPÓŁLOKATORKO! xD
Tak, grałyśmy w "siatkuwę" aż nam piłka Kamila wyleciała. (naP Krzysztof chyba przewiduje przyszłość, hehe)
Zobaczę co można zrrobić, ale wątpię, żeby nowy rozdział ukazał się przed końcem maja. xD
Wiesz, jest taki poetycki i wspaniały, że aż musiałam go tutaj zamieścić xD (tak, naszego ukochanego pana niesioba)
Pozdrawiam :**
Zawsze o jeden procent bardziej nie beznadziejny niż beznadziejny i tyle :)
Usuń"Pan Niesiob", okej. XD Bardzo ładna ksywa (chyba? xD)
Oczywiście, że przewiduje, a ja jestem w tym do dupy, bo mówiłam, że będziemy chodzić na wycieczki a tu dupa, jedyna nasza wycieczka to 3 godziny w bazylice z jakimś kurduplem który się sprzedał ;)
Nie ma "zobaczę co można zrrobić", znowu mam nołlajfa i nie mam co robić, no weź, dodajże, żebym miała co czytać xD
Również pozdrawiam [była (niestety ;C)] współlokatorko :*
Spadaj! (żebym nie powiedziała gorzej jak przy pani Asi do czwartaków, hehehe)
UsuńKsywa zarypista nie ma co xD
Taaaa, nasza ukochana Wenecja. Gdyby tak popadało przez kilka dni, to mielibyśmy kolejną Atlantydę xD
Kurdupel - ss. :)
może dodam, nie wiem na chwilę obecną. Zresztą, przestań, masz Arabrabie bardzo rozbudowane życie towarzyskie. Poniedziałki i czwartki szczególnie ;)
Pozdrawiam kolejny już dziś raz (też żałuję, że już koniec).
:****
Nie jest beznadziejny, bez takich! Przede wszystkim miłych wczasów we Włoszech i Zielonej Szkoły, aż Ci zazdroszczę! :D
OdpowiedzUsuńPomysł mamy świetny! I relacja z Maćkiem coś drgnęła do przodu, więc się cieszę! :)
Pozdrawiam :)
+Zapraszam na nowy epizod na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/ :)
Zazdroszczę wyjazdu na Zieloną Szkołę, bo my nie jedziemy nigdzie, a za rok w maturalnej nie będziemy mieli możliwości.
OdpowiedzUsuńPowiem tak : taki spokojny rozdział, miły. Fajnie, że Konsta i Maciek tak się zaprzyjaźnili. Nie chciałabym być w jej skórze, bo ludzie w liceum po dwóch latach są na pewno dostatecznie ze sobą związani, pogrupowani i głupio tak się wbijać pomiędzy takie układziki. Całe szczęście nigdy mnie coś takiego nie spotkało. :)
Miłego pobytu i pięknej pogody!
byłam pewna, że Konsta pojedzie do Warszawy! A ten pomysł kompletnie mnie zaskoczył :D i ta dwójka jest przesłodka, są tacy romantyczni w tych swoich młodzieńczych podchodach :D
OdpowiedzUsuńJak wrócisz, to zapraszam na nowy rozdział na un-poco-de-amor.blogspot.com :)
13 rozdział na http://nad-przepasciaa.blogspot.com/ - zapraszam :*
OdpowiedzUsuńHej! chciałabym Cię powiadomić o nowym rozdziale na http://un-poco-de-amor.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńUf z jednej strony dobrze, że wyjeżdżasz bo będę mogła sobie spokojnie nadrobić wcześniejsze rozdzały. Mam nadzieję, iż nie jesteś zła że tak sobie przychodzę w połowie akcji i komentuje ale koleżanka polelciła mi go i gdy wspomniała że jest o kimś innym niż Kurek plastosiu-uszaty lub Zbysio musiałam zacząć czytać. Serdecznie Ci za to dziękuję bo opowiadanie jest świetne i czyta sie je z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie mogę się już doczekać 1 czerwca i tego co Kostka jeszcze wymyśli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Dziękuję Ci bardzo :)
UsuńOczywiście, że nie jestem zła, że zaczęłaś czytać teraz moje opowiadanie. Może to dobrze, że na razie jest tak mało rozdziałów, przynajmniej możesz nadrobić bez większych zaległości :)
Dziękuję raz jeszcze i także pozdrawiam :*
Zapraszam serdecznie na dziesiątkę na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńhej! informuję, iż na http://un-poco-de-amor.blogspot.com pojawił się piąty rozdział i serdecznie zapraszam do czytania (:
OdpowiedzUsuńDziękuję, już przeczytałam :)
Usuń