poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 5



Nie raz przekonujemy się na własnej skórze, że mimo że dla nas kończy się pewien etap, Ziemia nie przestaje się kręcić, wszystko dla innych jest tak, jak było wcześniej. A my wtedy przeżywamy prawdopodobnie jedne z najgorszych chwil swojego życia. Na dobrą sprawę, są to nasze przyziemne problemy, którymi się nie powinniśmy przejmować. Jednak dla nas jest to wewnętrzne trzęsienie Ziemi, tsunami niszczące wszystko i wszystkich, nasze plany, marzenia, sny. Wyolbrzymiamy swoje problemy i mamy tego świadomość, lecz nie potrafimy się cieszyć tym, co się dzieje dobrego blisko nas. Zauważamy tylko negatywne cechy, ciemną stronę medalu. Jedyne, czego wtedy słuchamy to jak na złość, dołujące piosenki, podsumowujące wszystkie przykre rzeczy, które zdarzyły się w naszym życiu.
Najsmutniejsze jest to, kiedy starsza osoba mówi, że młodzi nie mają powodu do płaczu. Guzik prawda. Każdy z nas ma problem, powód nawet do płaczu, do smutku. Każdy. Nieważne czy ma 9 lat czy 90. Każdy ma prawo do uczuć. Każdy ma prawo dołować się.
Tylko, żeby to nie zaszło zbyt daleko.
**

Konstancja przypomniała sobie, jak w podstawówce poznała chłopaka, w którym się zauroczyła. Poprosił ją o chodzenie, ona się zgodziła. Jednak nie wiedziała, komu ufać. Swojej przyjaciółce, która mówiła, że był to zakład, czy kolegom, którzy temu zaprzeczali. Pamięta, jak wszyscy starsi koledzy i koleżanki z klubu, śmiali się z niej „taka młoda, a już ma taaakie problemy! Dziewczyno ty się lepiej zajmij pływaniem, na chłopaków przyjdzie czas”. Było jej okropnie przykro. Napisała o tym koledze w wiadomości na fejsbuku. On jako jedyny ją wysłuchał i odpisał :

„Nie ważne, ile masz lat, kim jesteś,
każdy problem jest równie ważny.
Ja na Twoim miejscu też bym się załamał.”

Poprawił jej tym humor. Zostali potem bliskimi przyjaciółmi.
Niestety ze względu na jego dziewczynę (obecnie narzeczoną) ich kontakty się zerwały.
A szkoda.
Teraz miałby komu napisać, co czuje.
No, ale ma Maćka, prawda?
Tylko, że z Maćkiem jest inaczej.
Maciek to dla niej ktoś bliższy niż najbliższy przyjaciel. Chyba wpadła po uszy. Albo nawet jeszcze głębiej. Poza tym nauczyła się, że wszystkie problemy podawała na tacy Marlenie, a teraz, gdy Marleny nie ma...została sama.
Czyżby?

**
Rozmawiali na dachu jej domu, próbował ją pocieszać, próbował robić wszystko. Czasem po prostu łatwiej by było, gdyby to on zaczął rozmowę. Poprosił, aby mu wytłumaczyła pewne rzeczy, opowiedziała coś o sobie. Ale nie to, co wie o niej każdy. Coś o czym wiedziałby tylko on i ona. I nikt więcej. Byłoby tak romantycznie! Tak cudownie!
Jednak nigdy w życiu nie jest tak, jakbyśmy tego chcieli. A kiedy coś się układa po naszej myśli zawsze znajdzie się coś lub ktoś, co nam zawali cały spokój.
Bo nasz los to jeden wielki karciany domek.
Układamy go, staramy się, aby nic go nie zburzyło, ale wtedy powiewa lekki wietrzyk, który burzy nam budowlę.
I tak właśnie jest zawsze.
Chciał być kimś bliskim dla Konstancji. Kimś na tyle bliskim, aby mogła mu powierzyć wszystkie sekrety.
Chciał, aby było tak jak w przedszkolu, kiedy miał najlepsza przyjaciółkę.
Wszyscy rodzice, a także ich znajomi, orzekli, że Maciek i owa dziewczyna będą parą po wieki wieków. Chodzili razem na trzepak, łupali słonecznik, grali w piłkę, aż pewnego dnia poszli do lasu, który znajdował się zaraz obok jej domu. Ona wtedy wyjawiła mu tajemnicę. Tylko ta dwójka rozrabiaków o nim wiedziała. Jednak kontakty się urywają zawsze. Już nie chodzą razem pod płaczącą wierzbę, nie rozmawiają. Teraz w ogóle się nie znają. Niby tam dodali się do znajomych na fejsbuku, ale żadne z nich nie napisze zwykłego, głupiego „hej! Jak Ci się powodzi w życiu”.
Smutne i prawdziwe zarazem.

**
Pogoda odzwierciedlała uczucia obojgu. Nie mieli ochoty nawet odezwać się do siebie.
Czasem tak jest.
Najbardziej chcesz się komuś wyżalić, ale po prostu masz jakąś wewnętrzną blokadę, którą mimo że chcesz zwalczyć, nie możesz pokonać. I możesz robić wszystko, ale nic nie pomoże.
Tylko co to oznacza?
Brak zaufania? Z pewnością nie.
Więc co?
Konstancja popatrzyła na strużki wody, spływające po oknie w jej pokoju. Szyba powoli zaczęła parować.
Dziewczyna nie wiedziała co robić.
Z jednej strony chciała urwać kontakt z Marleną. Nie czuła już do niej tego typu przyjaźni. Już kiedyś miała przyjaciółkę i rozdzieliła ich odległość. Tym razem było tak samo. Jednak tak trudno zostawić wszystko, na co pracowały przez te kilka lat.
Z drugiej strony. Jest to pewna strata osoby bliskiej. Niby wyjdzie z tego, ale lekarze się nie znają! A przede wszystkim nie znają Marleny! Ona jest krucha jak lód. Nie jest nawet lodową skałą. Zwykłym odłamkiem lodu od drinka. To wszystko.
W oku Konsty znów zakręciła się łza. Łza bezsilności.
No bo co ona może zrobić?
Pojechać sobie teraz do Warszawy?

**
Siedział na łóżku, czytając książkę. Litery rozmazywały mu się przed oczami. Nie mógł się skupić na lekturze, bo przeszkadzał mu w tym deszcz uderzający o szybę, tak jakby pukał, tak jakby chciał, żeby go wpuszczono.
Maciek opuścił głowę.
Nagle przeniósł się do pięknej krainy, której nazwy nie zna nikt.
Zobaczył łąki, stawy, źródła czystej wody, drzewa dające przyjemny chłód w upalne lato...
I zobaczył ją...

**
Postanowiła wyjść na dwór, aby się przewietrzyć.
Deszcz powoli zaczął ustępować słońcu.
Ubrała kurtkę przeciwdeszczową na wszelki wypadek (jak to mówiła jej babcia – przezorny zawsze ubezpieczony) oraz buty.
Wychodząc zaszła jeszcze do kuchni, wzięła jabłko i była gotowa do drogi.
Zatrzymały ją kroki na schodach.
-Konstancja! - usłyszała swoje imię. - Poczekaj chwilę!
Jej matka powoli schodziła na dół.
Nie ma się czemu dziwić, skoro ubrała dwunastocentymetrowe szpilki.
-Konstancja!
-Tak?
Stanęły naprzeciwko siebie.
-Mam dla ciebie pewną propozycję.
Konstancja prychnęła z niezadowoleniem.
„Propozycje” jej mamy zazwyczaj odnosiły się do sprzątania i tego typu spraw.
-Dotyczy ona Marleny – dziewczyna podniosła się na te słowa. 

___________________________________
Hej!
Rozdział odrobinę dłuższy niż poprzedni, ale chyba nie stać mnie na dłuugie rozdziały, pełne opisów jak w " W Pustyni i w Puszczy" . :)
Tak więc rozdziały będą na około dwie strony w wordzie. 
Pełno filozoficznych pytań i rozmyślań? Tylko u mnie! 
A tak na serio, to ten rozdział mniej więcej utożsamił się z moją obecną sytuacją wewnętrzną.
Stąd tyle "przemyśleń filozoficznych" na początku.
Chyba założę bloga z moimi przemyśleniami, hmm... :)
Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział niebawem :)

EDYCJA:  Heh, dopiero teraz zrozumiałam, że przypisałam Konstancji swoje cechy (niektóre z nich) i swoje największe marzenie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zrobiłam to nieświadomie. Po prostu naszła mnie wena i zaczęłam pisać prolog, nie wiedząc, że opisuję to, co chciałabym kiedyś przeżyć... Heh, takie moje szczeniackie marzenia... :)
Pozdrawiam

14 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa, jaka to propozycja dotycząca Marleny. Może matka Konstancji pozwoli jej wrócić do Warszawy? Ale wtedy co z Maćkiem? Tyle pytań,a ja nie mam odpowiedzi! :D Pisz szybko następną część, a w wolnej chwili zapraszam na http://un-poco-de-amor.blogspot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, jak ja lubię wpędzać w niepewność! Trzeba mieć w życiu trochę frajdy, nie? ;)
      Propozycja dość niekonwencjonalna, ale chyba poniekąd interesująca :) Ale więcej nie powiem, nie licz na to!
      Pozdrawiam
      Zajrzę :>

      Usuń
  2. Dziewczyno! Moje bohaterki też mają wiele moich cech, niektórzy już nawet do mnie pisali, że w pewnych momentach piszę tak, jakbym miała w tym jakieś doświadczenie. ;) Dużo myślę o pewnych rzeczach, dlatego też mimowolnie o nich piszę, ale oprócz tego dodaję cechy, których raczej nikt u mnie nie znajdzie, dzięki temu unikam pisania o samej sobie. To normalnie, nie ma co się przejmować.
    Jedne z najsmutniejszych fragmentów poprzedniego opowiadania pisałam, gdy byłam w mega dołku, może dlatego tak dobrze udawało mi się nakreślić nastrój. ;) Będzie dobrze!
    Znam to uczucie, gdy nie masz ochoty na rozmowy, albo po prostu coś ci przeszkadza w zadzwonieniu do tej drugiej osoby, z którą chciałabyś się spotkać. Na szczęście to mija. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam. Już zaczynałam myśleć, że jestem jakaś psychiczna xD
      Masz rację, z czasem to mija, ale jest tak denerwujące, że po prostu nie da się tego znieść!

      Usuń
  3. Kurcze nie wiem nawet co napisać, więc się streszczę żeby nie było żadnych głupot ;) Strasznie spodobał mi sie ten rozdział, taki inny. Bardzo fajnie opisałaś te wszystkie emocje, w sumie to nie wiem czy te "fajnie" aby na pewno tu pasuje. Jestem ciekawa jaką propozycję dla Konstancji ma jej matka. Czekam na kolejny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie napisałaś tu nic głupiego, hehe xD
      Wiem, że trochę inny, miał być poniekąd jakąś odskocznią od Maćka i Konstancji i ich "związku". ;)
      Pozdrawiam xD

      Usuń
  4. Fajne ! Czekam na kolejny :)


    jakbyś miała czas i ochotę to zapraszam do siebie, może Cię zaciekawi :)
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje, że z Marleną wszystko skończy sie dobrze ;) Ciekawa jestem co wymyśliła matka Konstancji, ja na miejscu dziewczyny nie wahając się pojechałabym do Warszawy, no ale cóż, zobaczymy co ona zrobi ;P
    Zapraszam na nowy rozdział na http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/ i na nowego bloga http://i-want-to-hold-your-hand.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, co bym zrobiła szczerze mówiąc. Byłabym smutna :)
      Dzięki zajrzę na oba :)

      Usuń
  6. hej! (: chciałam Cię tylko powiadomić, że na moim blogu pojawił się drugi rozdział [un-poco-de-amor.blogspot.com] (:
    + przepraszam ogromnie za spam, ale nie mam Twojego numeru GG :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informację, poczytam sobie xD
      Nie masz mojego numeru GG bo nie zakładałam nigdy GG xD

      Usuń
  7. 12 u mnie, zapraszam :*
    http://nad-przepasciaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń