Nie raz
przekonujemy się na własnej skórze, że mimo że dla nas kończy
się pewien etap, Ziemia nie przestaje się kręcić, wszystko dla
innych jest tak, jak było wcześniej. A my wtedy przeżywamy
prawdopodobnie jedne z najgorszych chwil swojego życia. Na dobrą
sprawę, są to nasze przyziemne problemy, którymi się nie
powinniśmy przejmować. Jednak dla nas jest to wewnętrzne
trzęsienie Ziemi, tsunami niszczące wszystko i wszystkich, nasze
plany, marzenia, sny. Wyolbrzymiamy swoje problemy i mamy tego
świadomość, lecz nie potrafimy się cieszyć tym, co się dzieje
dobrego blisko nas. Zauważamy tylko negatywne cechy, ciemną stronę
medalu. Jedyne, czego wtedy słuchamy to jak na złość, dołujące
piosenki, podsumowujące wszystkie przykre rzeczy, które zdarzyły
się w naszym życiu.
Najsmutniejsze
jest to, kiedy starsza osoba mówi, że młodzi nie mają powodu do
płaczu. Guzik prawda. Każdy z nas ma problem, powód nawet do
płaczu, do smutku. Każdy. Nieważne czy ma 9 lat czy 90. Każdy ma
prawo do uczuć. Każdy ma prawo dołować się.
Tylko,
żeby to nie zaszło zbyt daleko.
**
Konstancja
przypomniała sobie, jak w podstawówce poznała chłopaka, w którym
się zauroczyła. Poprosił ją o chodzenie, ona się zgodziła.
Jednak nie wiedziała, komu ufać. Swojej przyjaciółce, która
mówiła, że był to zakład, czy kolegom, którzy temu zaprzeczali.
Pamięta, jak wszyscy starsi koledzy i koleżanki z klubu, śmiali
się z niej „taka młoda, a już ma taaakie problemy! Dziewczyno ty
się lepiej zajmij pływaniem, na chłopaków przyjdzie czas”. Było
jej okropnie przykro. Napisała o tym koledze w wiadomości na
fejsbuku. On jako jedyny ją wysłuchał i odpisał :
„Nie
ważne, ile masz lat, kim jesteś,
każdy
problem jest równie ważny.
Ja na
Twoim miejscu też bym się załamał.”
Poprawił
jej tym humor. Zostali potem bliskimi przyjaciółmi.
Niestety
ze względu na jego dziewczynę (obecnie narzeczoną) ich kontakty
się zerwały.
A
szkoda.
Teraz
miałby komu napisać, co czuje.
No, ale
ma Maćka, prawda?
Tylko,
że z Maćkiem jest inaczej.
Maciek
to dla niej ktoś bliższy niż najbliższy przyjaciel. Chyba wpadła
po uszy. Albo nawet jeszcze głębiej. Poza tym nauczyła się, że
wszystkie problemy podawała na tacy Marlenie, a teraz, gdy Marleny
nie ma...została sama.
Czyżby?
**
Rozmawiali
na dachu jej domu, próbował ją pocieszać, próbował robić
wszystko. Czasem po prostu łatwiej by było, gdyby to on zaczął
rozmowę. Poprosił, aby mu wytłumaczyła pewne rzeczy, opowiedziała
coś o sobie. Ale nie to, co wie o niej każdy. Coś o czym
wiedziałby tylko on i ona. I nikt więcej. Byłoby tak romantycznie!
Tak cudownie!
Jednak
nigdy w życiu nie jest tak, jakbyśmy tego chcieli. A kiedy coś się
układa po naszej myśli zawsze znajdzie się coś lub ktoś, co nam
zawali cały spokój.
Bo nasz
los to jeden wielki karciany domek.
Układamy
go, staramy się, aby nic go nie zburzyło, ale wtedy powiewa lekki
wietrzyk, który burzy nam budowlę.
I tak
właśnie jest zawsze.
Chciał
być kimś bliskim dla Konstancji. Kimś na tyle bliskim, aby mogła
mu powierzyć wszystkie sekrety.
Chciał,
aby było tak jak w przedszkolu, kiedy miał najlepsza przyjaciółkę.
Wszyscy
rodzice, a także ich znajomi, orzekli, że Maciek i owa dziewczyna
będą parą po wieki wieków. Chodzili razem na trzepak, łupali
słonecznik, grali w piłkę, aż pewnego dnia poszli do lasu, który
znajdował się zaraz obok jej domu. Ona wtedy wyjawiła mu
tajemnicę. Tylko ta dwójka rozrabiaków o nim wiedziała. Jednak
kontakty się urywają zawsze. Już nie chodzą razem pod płaczącą
wierzbę, nie rozmawiają. Teraz w ogóle się nie znają. Niby tam
dodali się do znajomych na fejsbuku, ale żadne z nich nie napisze
zwykłego, głupiego „hej! Jak Ci się powodzi w życiu”.
Smutne i
prawdziwe zarazem.
**
Pogoda
odzwierciedlała uczucia obojgu. Nie mieli ochoty nawet odezwać się
do siebie.
Czasem
tak jest.
Najbardziej
chcesz się komuś wyżalić, ale po prostu masz jakąś wewnętrzną
blokadę, którą mimo że chcesz zwalczyć, nie możesz pokonać. I
możesz robić wszystko, ale nic nie pomoże.
Tylko co
to oznacza?
Brak
zaufania? Z pewnością nie.
Więc
co?
Konstancja
popatrzyła na strużki wody, spływające po oknie w jej pokoju.
Szyba powoli zaczęła parować.
Dziewczyna
nie wiedziała co robić.
Z jednej
strony chciała urwać kontakt z Marleną. Nie czuła już do niej
tego typu przyjaźni. Już kiedyś miała przyjaciółkę i
rozdzieliła ich odległość. Tym razem było tak samo. Jednak tak
trudno zostawić wszystko, na co pracowały przez te kilka lat.
Z
drugiej strony. Jest to pewna strata osoby bliskiej. Niby wyjdzie z
tego, ale lekarze się nie znają! A przede wszystkim nie znają
Marleny! Ona jest krucha jak lód. Nie jest nawet lodową skałą.
Zwykłym odłamkiem lodu od drinka. To wszystko.
W oku
Konsty znów zakręciła się łza. Łza bezsilności.
No bo co
ona może zrobić?
Pojechać
sobie teraz do Warszawy?
**
Siedział
na łóżku, czytając książkę. Litery rozmazywały mu się przed
oczami. Nie mógł się skupić na lekturze, bo przeszkadzał mu w
tym deszcz uderzający o szybę, tak jakby pukał, tak jakby chciał,
żeby go wpuszczono.
Maciek
opuścił głowę.
Nagle
przeniósł się do pięknej krainy, której nazwy nie zna nikt.
Zobaczył
łąki, stawy, źródła czystej wody, drzewa dające przyjemny chłód
w upalne lato...
I
zobaczył ją...
**
Postanowiła
wyjść na dwór, aby się przewietrzyć.
Deszcz
powoli zaczął ustępować słońcu.
Ubrała
kurtkę przeciwdeszczową na wszelki wypadek (jak to mówiła jej
babcia – przezorny zawsze ubezpieczony) oraz buty.
Wychodząc
zaszła jeszcze do kuchni, wzięła jabłko i była gotowa do drogi.
Zatrzymały
ją kroki na schodach.
-Konstancja!
- usłyszała swoje imię. - Poczekaj chwilę!
Jej
matka powoli schodziła na dół.
Nie ma
się czemu dziwić, skoro ubrała dwunastocentymetrowe szpilki.
-Konstancja!
-Tak?
Stanęły
naprzeciwko siebie.
-Mam dla
ciebie pewną propozycję.
Konstancja
prychnęła z niezadowoleniem.
„Propozycje”
jej mamy zazwyczaj odnosiły się do sprzątania i tego typu spraw.
-Dotyczy
ona Marleny – dziewczyna podniosła się na te słowa.
___________________________________
Hej!
Rozdział odrobinę dłuższy niż poprzedni, ale chyba nie stać mnie na dłuugie rozdziały, pełne opisów jak w " W Pustyni i w Puszczy" . :)
Tak więc rozdziały będą na około dwie strony w wordzie.
Pełno filozoficznych pytań i rozmyślań? Tylko u mnie!
A tak na serio, to ten rozdział mniej więcej utożsamił się z moją obecną sytuacją wewnętrzną.
Stąd tyle "przemyśleń filozoficznych" na początku.
Chyba założę bloga z moimi przemyśleniami, hmm... :)
Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział niebawem :)
EDYCJA: Heh, dopiero teraz zrozumiałam, że przypisałam Konstancji swoje cechy (niektóre z nich) i swoje największe marzenie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zrobiłam to nieświadomie. Po prostu naszła mnie wena i zaczęłam pisać prolog, nie wiedząc, że opisuję to, co chciałabym kiedyś przeżyć... Heh, takie moje szczeniackie marzenia... :)
Pozdrawiam
EDYCJA: Heh, dopiero teraz zrozumiałam, że przypisałam Konstancji swoje cechy (niektóre z nich) i swoje największe marzenie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zrobiłam to nieświadomie. Po prostu naszła mnie wena i zaczęłam pisać prolog, nie wiedząc, że opisuję to, co chciałabym kiedyś przeżyć... Heh, takie moje szczeniackie marzenia... :)
Pozdrawiam
Jestem ciekawa, jaka to propozycja dotycząca Marleny. Może matka Konstancji pozwoli jej wrócić do Warszawy? Ale wtedy co z Maćkiem? Tyle pytań,a ja nie mam odpowiedzi! :D Pisz szybko następną część, a w wolnej chwili zapraszam na http://un-poco-de-amor.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Hehe, jak ja lubię wpędzać w niepewność! Trzeba mieć w życiu trochę frajdy, nie? ;)
UsuńPropozycja dość niekonwencjonalna, ale chyba poniekąd interesująca :) Ale więcej nie powiem, nie licz na to!
Pozdrawiam
Zajrzę :>
Dziewczyno! Moje bohaterki też mają wiele moich cech, niektórzy już nawet do mnie pisali, że w pewnych momentach piszę tak, jakbym miała w tym jakieś doświadczenie. ;) Dużo myślę o pewnych rzeczach, dlatego też mimowolnie o nich piszę, ale oprócz tego dodaję cechy, których raczej nikt u mnie nie znajdzie, dzięki temu unikam pisania o samej sobie. To normalnie, nie ma co się przejmować.
OdpowiedzUsuńJedne z najsmutniejszych fragmentów poprzedniego opowiadania pisałam, gdy byłam w mega dołku, może dlatego tak dobrze udawało mi się nakreślić nastrój. ;) Będzie dobrze!
Znam to uczucie, gdy nie masz ochoty na rozmowy, albo po prostu coś ci przeszkadza w zadzwonieniu do tej drugiej osoby, z którą chciałabyś się spotkać. Na szczęście to mija. :)
Dzięki, dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam. Już zaczynałam myśleć, że jestem jakaś psychiczna xD
UsuńMasz rację, z czasem to mija, ale jest tak denerwujące, że po prostu nie da się tego znieść!
Kurcze nie wiem nawet co napisać, więc się streszczę żeby nie było żadnych głupot ;) Strasznie spodobał mi sie ten rozdział, taki inny. Bardzo fajnie opisałaś te wszystkie emocje, w sumie to nie wiem czy te "fajnie" aby na pewno tu pasuje. Jestem ciekawa jaką propozycję dla Konstancji ma jej matka. Czekam na kolejny i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, nie napisałaś tu nic głupiego, hehe xD
UsuńWiem, że trochę inny, miał być poniekąd jakąś odskocznią od Maćka i Konstancji i ich "związku". ;)
Pozdrawiam xD
Fajne ! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńjakbyś miała czas i ochotę to zapraszam do siebie, może Cię zaciekawi :)
http://zwyklyczas.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Dzięki :)
UsuńZajrzę :>
Mam nadzieje, że z Marleną wszystko skończy sie dobrze ;) Ciekawa jestem co wymyśliła matka Konstancji, ja na miejscu dziewczyny nie wahając się pojechałabym do Warszawy, no ale cóż, zobaczymy co ona zrobi ;P
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/ i na nowego bloga http://i-want-to-hold-your-hand.blogspot.com/ :)
Ja nie wiem, co bym zrobiła szczerze mówiąc. Byłabym smutna :)
UsuńDzięki zajrzę na oba :)
hej! (: chciałam Cię tylko powiadomić, że na moim blogu pojawił się drugi rozdział [un-poco-de-amor.blogspot.com] (:
OdpowiedzUsuń+ przepraszam ogromnie za spam, ale nie mam Twojego numeru GG :)
Dzięki za informację, poczytam sobie xD
UsuńNie masz mojego numeru GG bo nie zakładałam nigdy GG xD
12 u mnie, zapraszam :*
OdpowiedzUsuńhttp://nad-przepasciaa.blogspot.com/
Dziękuję, na pewno niebawem zajrzę :)
Usuń