poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 3




-Konsta?
-Maciek?
-Znacie się? - spytała matka Konstancji.
-Ta...ta...tak – uśmiechnęła się dziewczyna.
-O jak świetnie! Konstancja, pokaż koledze nasz ogródek.
No tak, bo jest taki pasjonujący.
Wyszli bez słowa za dom. Pogoda była przepiękna – było ciepło, ale słońce nie raziło po oczach, wiatr uraczył ich swoją obecnością, a ptaki nie wiedzieć czemu zaczęły śpiewać swoje arie.
-To jak dostałaś się do klubu? - spytał nieśmiało. Przecież to logiczne. Pobiła rekord świata, a miała się nie dostać do zwykłego, bełchatowskiego klubu?
-Aha! - odpowiedziała żwawo. Ten chłopak wzbudzał w niej tak silne emocje, że to było jedyne, na co było ją stać. Skarciła się za to w myślach.
-Mieszkasz tu?
-Niestety, moja mama uznała, że to jest idealne miejsce do spędzenia ostatnich chwil mojej młodości.
Chłopak zaśmiał się wesoło. Czuł szczęście. Sama rozmowa z tą dziewczyną poprawiała mu humor.
-Mogę ci zadać dość osobiste pytanie?
-Jasne.
-Powiedz mi, zrezygnowałaś z kadry narodowej na rzecz przyjazdu tutaj?
-Cóż – zaczęła nie wiedząc co powiedzieć. Chłopak zaskoczył ją. Spodziewała się czegoś innego. Maciek zastrzelił ją tym pytaniem. Czas zgonu – 18:45. - Tak, poniekąd tak. Z jednej strony nie trenuję już w kadrze, ale mam możliwość powrotu. Zastanawiałam się też nad wyjazdem do Stanów, ale nie. To odpada.
-Dlaczego?
-Dlaczego Stany odpadają czy dlaczego mam możliwość powrotu?
-Wybieram pierwsze.
-Ech, coś mnie tu trzyma. Właściwie to kilka rzeczy. Rodzina, nauka i inni. Poza tym...Mam 17 lat, nie mogę mieszkać sama. – zakończyła głęboko wzdychając. „Rodzina nauka i inni” Boże! Jaka ona jest głupia! „I inni” nie no, po prostu nic tylko jej Nobla przyznać.
-Na przykład kto? - spytał dążąc temat, nie wiedział nawet dlaczego to robił. Może chciał usłyszeć to, co mu chodziło po głowie? Matulu, on chyba zginie marnie z tymi swoimi szczeniackimi marzeniami!
-Na przykład – wahała się przez chwilę. Nagle wpadła na genialny na tą chwilę pomysł. - Na przykład mój nowy kot!
-Kot powiadasz? - Maciek był trochę zawiedziony, ale co on sobie myślał? Dziewczyna była cudowna, a on... Zwykły chłopak.
-Tak, kot – powiedziała nienaturalnie. Czuła się jak głupia żmija. Wbijać tak nóż prosto w klatkę piersiową? Oczywiście sobie, nie temu chłopakowi. Chociaż... Wnioskując po jego zachowaniu... Tak, jego też zabiła.
Spacerowali jeszcze chwilę, po czym rozeszli się każdy w swoją stronę.
Rozmowa była.
Pustka pozostała.

**
Jezus! Maria! Jaka ona jest głupia! Kot trzyma ją w Bełchatowie?! Naprawdę, powinna się leczyć. I to koniecznie u jakiegoś dobrego lekarza.
Pierwszy raz od bardzo dawna usiadła nad talerzem zupy w proszku i zaczęła płakać. Słone, ciężkie łzy, których praktycznie nigdy nie zaznała. Sama nie wiedziała, czemu płacze. Nie ma powodu. Jest najszczęśliwszym człowiekiem świata! Pobiła rekord świata, poznała świetnego chłopaka, wyprowadziła się od Marleny, co poniekąd było dobrym posunięciem.
Płakała, bo nie wiedziała, co zrobić ze swoim życiem. Siedemnastoletnim, głupim, nikomu nie potrzebnym życiem.
„Nie, dość! - skarciła się. - Nie masz prawa tak o sobie mówić!”
Ale płakała dalej.
-Kochanie, córeczko moja cudowna, dlaczego wylewasz swe słone łzy do zupy pełnej konserwantów i barwników? - spytał poetycko jej tata.
-Bo jest niedosolona – ucięła, po czym wyszła z domu i weszła na dach.
Odetchnęła ciepłym powietrzem. Jest teraz w rozsypce. Wraz z wyprowadzką zostawiła swoje życie w Warszawie. Czas zacząć żyć na nowo.
Nagle się uśmiechnęła. Przypomniał jej się wierszyk, który napisała, gdy miała 7 lat.
„Jesteś w trudnym okresie,
wielka złość Cię niesie.
Siedzisz ciągle w pokoju,
jak ogórek w słoju”

Zaczęła się śmiać jak nienormalna. Jako dziecko była szczęśliwa, nie ma co.
-Hej! Nie powinnaś przypadkiem spać? - usłyszała głos dobiegający zza okna sąsiedniego domu.
-A ty nie powinieneś robić tego samego? - zaśmiała się.
-Mogę do ciebie przyjść? No wiesz, razem raźniej – uśmiechnął się zawadiacko.
-Oczywiście, chodź! - zaprosiła go ruchem ręki obok siebie. Wtedy chłopak zniknął za szybą i po chwili pojawił się na podwórku. Zanim znalazł drabinkę, minęło kilka minut. Konstancja zaśmiała się. Jak można nie znaleźć drabinki?!
Wreszcie chłopak znalazł się koło niej. Usiadł stosunkowo blisko, lecz ona nie protestowała. Lubiła czuć, że ma kogoś obok siebie. Tak blisko, że wie, że ta osoba jej nie opuści. A nawet gdyby chciała, to wtedy ją przytrzyma i zabroni gdziekolwiek iść.
-Patrz! Zachód słońca! - powiedziała nagle. - Jaki piękny!
-Zupełnie tak jak ty – uśmiechnął się, po czym przyciągnął ją do siebie i przytulił.
I tak się właśnie zaczęła ich ponadczasowa więź zwana inaczej przyjaźnią. 

_________________________________________
Hej!
Witam na 3-cim już rozdziale. 
Wiem, że nie zwala z nóg, ale wybaczcie - brak weny twórczej. 
Cóż mogę jeszcze dodać?
Ajć! zapraszam na epilog na "A jednak marzenia się spełniają"
Pozdrawiam i do napisania!! ;)

11 komentarzy:

  1. 11 u mnie, zapraszam! :* - http://nad-przepasciaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie głupoty właśnie w takich sytuacjach pojawiają się najczęściej. Spaliłabym buraka gorszego niż Muzaj poproszony o fotę czy autograf xD Tata Konsty - mistrz xD haha I ta rymowanka :D Rozdział nie zły po prostu powodujący banana na twarzy ;)
    xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, takie głupoty zawsze przychodzą do głowy w najmniej oczekiwanym momencie. xD
      Rymowanka naprawdę została kiedyś ułożona. :)
      Dzięki ;)

      Usuń
  3. Jezus, znowu słodki rozdział xD Rzygam tęczą, po prostu. Oby tak dalej ;P
    Aa, i... Na samym początku..
    Ada?
    A nie Konsta? xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)
      Boże, cały czas mi się myli. Akurat pisząc ten rozdział, kończyłam Epilog na "A jednak marzenia się spełniają" i tak jakoś wyszło. ;)
      (facepalm, co ja robię ze swoim życiem)

      Usuń
  4. Także zauważyłam zmianę imienia głównej bohaterki. ;) Jak zaczynałam drugie opowiadanie, to też się myliłam ciągle.
    Ten kot musi być taki pasjonujący... Z tego co wiem, te zwierzęta chadzają własnymi drogami i uważają się za bóstwa. Moja kumpela ma kota, więc poczyniłam pewne obserwacje. ;) Ten kot to kubeł zimnej wody na głowę Maćka. Ale na miejscu Konsty też nie powiedziałabym mu wprost, co myślę, bo byłoby mi głupio. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie bym zapomniała. Wielbię cię za soundtrack. Taylor to moja ulubiona piosenkarka. :>

      Usuń
    2. Dzięki za słowa otuchy, dobrze wiedzieć, że też tak miałaś.
      ;)
      Oczywiście, koty są bardzo pasjonujące. Miałam kota od urodzenia, teraz już niestety nie. Ale już niebawem będę miała kolejnego *.*
      Ja również na miejscu Konstancji nie powiedziałabym wprost. No bo wiadomo, znają się kilkanaście godzin. ;)

      Taylor jest również moją ulubioną piosenkarką. ;)

      Usuń
  5. Ja bym na miejscu Konstancji też bym nie lepiej odpowiedziała, ale przyznam ,że rozbawiła mnie z tym kotem. Tak samo jak tata poetyckim pytaniem. Przyjaźń, przyjaźnią, ale ja czuję ,że z tego wyjdzie coś więcej :)

    zapraszam na czwóreczkę na siatkarskie-uniesienie.blogspot.com :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy z tej przyjaźni zrodzi się miłość?
      Hmm, zobaczycie.

      Dziękuję. Zajrzę :>

      Także pozdrawiam ;)

      Usuń