-Konsta?
-Maciek?
-Znacie
się? - spytała matka Konstancji.
-Ta...ta...tak
– uśmiechnęła się dziewczyna.
-O jak
świetnie! Konstancja, pokaż koledze nasz ogródek.
No tak, bo jest taki
pasjonujący.
Wyszli
bez słowa za dom. Pogoda była przepiękna – było ciepło, ale
słońce nie raziło po oczach, wiatr uraczył ich swoją obecnością,
a ptaki nie wiedzieć czemu zaczęły śpiewać swoje arie.
-To jak
dostałaś się do klubu? - spytał nieśmiało. Przecież to
logiczne. Pobiła rekord świata, a miała się nie dostać do
zwykłego, bełchatowskiego klubu?
-Aha! -
odpowiedziała żwawo. Ten chłopak wzbudzał w niej tak silne
emocje, że to było jedyne, na co było ją stać. Skarciła się za
to w myślach.
-Mieszkasz
tu?
-Niestety,
moja mama uznała, że to jest idealne miejsce do spędzenia
ostatnich chwil mojej młodości.
Chłopak
zaśmiał się wesoło. Czuł szczęście. Sama rozmowa z tą
dziewczyną poprawiała mu humor.
-Mogę
ci zadać dość osobiste pytanie?
-Jasne.
-Powiedz
mi, zrezygnowałaś z kadry narodowej na rzecz przyjazdu tutaj?
-Cóż –
zaczęła nie wiedząc co powiedzieć. Chłopak zaskoczył ją.
Spodziewała się czegoś innego. Maciek zastrzelił ją tym
pytaniem. Czas zgonu – 18:45. - Tak, poniekąd tak. Z jednej strony
nie trenuję już w kadrze, ale mam możliwość powrotu.
Zastanawiałam się też nad wyjazdem do Stanów, ale nie. To odpada.
-Dlaczego?
-Dlaczego
Stany odpadają czy dlaczego mam możliwość powrotu?
-Wybieram
pierwsze.
-Ech,
coś mnie tu trzyma. Właściwie to kilka rzeczy. Rodzina, nauka i
inni. Poza tym...Mam 17 lat, nie mogę mieszkać sama. –
zakończyła głęboko wzdychając. „Rodzina nauka i inni” Boże!
Jaka ona jest głupia! „I inni” nie no, po prostu nic tylko jej
Nobla przyznać.
-Na
przykład kto? - spytał dążąc temat, nie wiedział nawet dlaczego
to robił. Może chciał usłyszeć to, co mu chodziło po głowie?
Matulu, on chyba zginie marnie z tymi swoimi szczeniackimi
marzeniami!
-Na
przykład – wahała się przez chwilę. Nagle wpadła na genialny
na tą chwilę pomysł. - Na przykład mój nowy kot!
-Kot
powiadasz? - Maciek był trochę zawiedziony, ale co on sobie myślał?
Dziewczyna była cudowna, a on... Zwykły chłopak.
-Tak,
kot – powiedziała nienaturalnie. Czuła się jak głupia żmija.
Wbijać tak nóż prosto w klatkę piersiową? Oczywiście sobie, nie
temu chłopakowi. Chociaż... Wnioskując po jego zachowaniu... Tak,
jego też zabiła.
Spacerowali
jeszcze chwilę, po czym rozeszli się każdy w swoją stronę.
Rozmowa
była.
Pustka
pozostała.
**
Jezus!
Maria! Jaka ona jest głupia! Kot trzyma ją w Bełchatowie?!
Naprawdę, powinna się leczyć. I to koniecznie u jakiegoś dobrego
lekarza.
Pierwszy
raz od bardzo dawna usiadła nad talerzem zupy w proszku i zaczęła
płakać. Słone, ciężkie łzy, których praktycznie nigdy nie
zaznała. Sama nie wiedziała, czemu płacze. Nie ma powodu. Jest
najszczęśliwszym człowiekiem świata! Pobiła rekord świata,
poznała świetnego chłopaka, wyprowadziła się od Marleny, co
poniekąd było dobrym posunięciem.
Płakała,
bo nie wiedziała, co zrobić ze swoim życiem. Siedemnastoletnim,
głupim, nikomu nie potrzebnym życiem.
„Nie,
dość! - skarciła się. - Nie masz prawa tak o sobie mówić!”
Ale
płakała dalej.
-Kochanie,
córeczko moja cudowna, dlaczego wylewasz swe słone łzy do zupy
pełnej konserwantów i barwników? - spytał poetycko jej tata.
-Bo jest
niedosolona – ucięła, po czym wyszła z domu i weszła na dach.
Odetchnęła
ciepłym powietrzem. Jest teraz w rozsypce. Wraz z wyprowadzką
zostawiła swoje życie w Warszawie. Czas zacząć żyć na nowo.
Nagle
się uśmiechnęła. Przypomniał jej się wierszyk, który napisała,
gdy miała 7 lat.
„Jesteś
w trudnym okresie,
wielka
złość Cię niesie.
Siedzisz
ciągle w pokoju,
jak
ogórek w słoju”
Zaczęła
się śmiać jak nienormalna. Jako dziecko była szczęśliwa, nie ma
co.
-Hej!
Nie powinnaś przypadkiem spać? - usłyszała głos dobiegający zza
okna sąsiedniego domu.
-A ty
nie powinieneś robić tego samego? - zaśmiała się.
-Mogę
do ciebie przyjść? No wiesz, razem raźniej – uśmiechnął się
zawadiacko.
-Oczywiście,
chodź! - zaprosiła go ruchem ręki obok siebie. Wtedy chłopak
zniknął za szybą i po chwili pojawił się na podwórku. Zanim
znalazł drabinkę, minęło kilka minut. Konstancja zaśmiała się.
Jak można nie znaleźć drabinki?!
Wreszcie
chłopak znalazł się koło niej. Usiadł stosunkowo blisko, lecz
ona nie protestowała. Lubiła czuć, że ma kogoś obok siebie. Tak
blisko, że wie, że ta osoba jej nie opuści. A nawet gdyby chciała,
to wtedy ją przytrzyma i zabroni gdziekolwiek iść.
-Patrz!
Zachód słońca! - powiedziała nagle. - Jaki piękny!
-Zupełnie
tak jak ty – uśmiechnął się, po czym przyciągnął ją do
siebie i przytulił.
I tak
się właśnie zaczęła ich ponadczasowa więź zwana inaczej
przyjaźnią.
_________________________________________
Hej!
Witam na 3-cim już rozdziale.
Wiem, że nie zwala z nóg, ale wybaczcie - brak weny twórczej.
Cóż mogę jeszcze dodać?
Ajć! zapraszam na epilog na "A jednak marzenia się spełniają"
Pozdrawiam i do napisania!! ;)
11 u mnie, zapraszam! :* - http://nad-przepasciaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńTakie głupoty właśnie w takich sytuacjach pojawiają się najczęściej. Spaliłabym buraka gorszego niż Muzaj poproszony o fotę czy autograf xD Tata Konsty - mistrz xD haha I ta rymowanka :D Rozdział nie zły po prostu powodujący banana na twarzy ;)
OdpowiedzUsuńxoxo K.
Zgadzam się, takie głupoty zawsze przychodzą do głowy w najmniej oczekiwanym momencie. xD
UsuńRymowanka naprawdę została kiedyś ułożona. :)
Dzięki ;)
Jezus, znowu słodki rozdział xD Rzygam tęczą, po prostu. Oby tak dalej ;P
OdpowiedzUsuńAa, i... Na samym początku..
Ada?
A nie Konsta? xDD
Dziękuję. ;)
UsuńBoże, cały czas mi się myli. Akurat pisząc ten rozdział, kończyłam Epilog na "A jednak marzenia się spełniają" i tak jakoś wyszło. ;)
(facepalm, co ja robię ze swoim życiem)
Także zauważyłam zmianę imienia głównej bohaterki. ;) Jak zaczynałam drugie opowiadanie, to też się myliłam ciągle.
OdpowiedzUsuńTen kot musi być taki pasjonujący... Z tego co wiem, te zwierzęta chadzają własnymi drogami i uważają się za bóstwa. Moja kumpela ma kota, więc poczyniłam pewne obserwacje. ;) Ten kot to kubeł zimnej wody na głowę Maćka. Ale na miejscu Konsty też nie powiedziałabym mu wprost, co myślę, bo byłoby mi głupio. :)
Prawie bym zapomniała. Wielbię cię za soundtrack. Taylor to moja ulubiona piosenkarka. :>
UsuńDzięki za słowa otuchy, dobrze wiedzieć, że też tak miałaś.
Usuń;)
Oczywiście, koty są bardzo pasjonujące. Miałam kota od urodzenia, teraz już niestety nie. Ale już niebawem będę miała kolejnego *.*
Ja również na miejscu Konstancji nie powiedziałabym wprost. No bo wiadomo, znają się kilkanaście godzin. ;)
Taylor jest również moją ulubioną piosenkarką. ;)
Ja bym na miejscu Konstancji też bym nie lepiej odpowiedziała, ale przyznam ,że rozbawiła mnie z tym kotem. Tak samo jak tata poetyckim pytaniem. Przyjaźń, przyjaźnią, ale ja czuję ,że z tego wyjdzie coś więcej :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na czwóreczkę na siatkarskie-uniesienie.blogspot.com :)
pozdrawiam :)
Czy z tej przyjaźni zrodzi się miłość?
UsuńHmm, zobaczycie.
Dziękuję. Zajrzę :>
Także pozdrawiam ;)